Do perfekcji doprowadziłam s
woje umiejętności rozpoczynania i nie kończenia: postów, książek, kosmetyków, artykułów, gazet, słuchania płyt, rozmów niektórych, postanowień i wymieniać mogłabym jeszcze długo, długo. Znacie to? Patrząc dzisiaj na listę wpisów, które mam zaczęte na blogu jestem wstrząśnięta, żeby nie powiedzieć zażenowana sama sobą. Szkiców mam 40! O zgrozo, kiedy ja to wszystko dokończę i właściwie czemu nie kończyłam wcześniej? Rozpoczęłam czytanie 6 książek. Większość leży od ponad miesiąca nie ruszona. Kolejne zadania przybywają na liście rzeczy do zrobienia, coś skubnęłam, coś poruszyłam, reszta leży odłogiem.
W tej chwili siedzę otoczona m.in. materiałami do magisterki (tak już 1,5 roku się nie obroniłam i mimo, że to żadna porażka to wreszcie się w tej kwestii ogarniam), książkami, receptami i rozpiską nowego leczenia, mam otwartą internetową aptekę, 8 wpisów na blogach, 2 zakładki z artykułami, obok mnie leży jeszcze kalendarz z planem na jutro no i czytam pobieżnie o efektach ubocznych mojego nadchodzącego wielkimi krokami leczenia. Między czasie gotowałam, oglądałam filmik na yt i gadałam na fb.
Schemacik mój polega niestety na rozpoczęciu, nie dokończeniu, zostawieniu z przeczeniem na lepsze czasy rzeczy przeróżnych. A to skutkuje brakiem skuteczności w osiąganiu czegoś. Żyję zatem w takim poczuciu, że brak mi wyniku, brak mety, finiszu. I wszystko to przez fakt, że zabieram się za jakieś 10 rzeczy równocześnie, nie robiąc chyba nic wystarczająco dokładnie. Wnioskuję zatem, że moje niepowodzenia w redukcji masy ciała też są niejako tym spowodowane. Nie chodzi przecież tylko o to, że trudno i że choroba. Choć to rzutuje na całość. Nawet bardzo.
Chodzi o to, że multizadaniowość mocno zawodzi ostatnio. Ma ona niestety swoje ograniczenia do jakiejś X ilości zadań, które można wykonywać równocześnie bez strat w produktywności i skuteczności. Cała ta sytuacja mnie nieco śmieszy, bo w pracy jestem produktywna, raczej skuteczna, coś ma początek i koniec, myślę na papierze, wszystko spisuję, wykreślam, podkreślam i choć muszę wykonywać często kilka rzeczy na raz to radzę sobie o niebo lepiej niż z personalnymi postanowieniami i działaniami.
Stąd zadałam sobie kilka pytań. Może Wam też pomogą jeśli macie problem podobny.
1. Dlaczego tak się dzieje? I co teraz robię źle?
2. W jakich sytuacjach najczęściej mi się to przydarza?
3. Jak sobie z tym chcę poradzić? Jakie rozwiązania mogę zastosować? Jakie techniki?
4. Jak radzą sobie z podobnymi problemami inni? Zapytajcie ich.
5. Jakie identyfikujecie przeszkadzacze w realizowaniu założeń do końca?
6. Czy macie plan awaryjny gdy przeszkadzacze się uruchomią i skutecznie będą utrudniały realizację zadań/zamierzeń?
7. Co robić by unikać tego problemu?
Pytania te są na tyle uniwersalne, że właściwie można je zastosować do każdego problemu/zagadnienia. Do diety/odchudzania/dbania o zdrowie i kondycję fizyczną też.