Brak back up’u czyli posta przygotowana wcześniej skutkuje tym, że piszę na wariata, przepełniona stresem. Wracałam z pracy. Autobusem. Normalnie. Godzina 21.30. Ktoś siedział z przodu. Ja na końcu. Wsiadł jakiś facet. Na oko 35 lat. Usiadł obok. Ok. Zero podejrzeń. A potem złapał za kolano, za udo i trochę agresywnie odskakując wykrzyczałam coś z języka łacińskiego podwórkowego. Zaczęłam dzwonić do P. Odebrał a ja udawałam, że chcę aby po mnie wyszedł. Nastąpiło połączenie, wycedziłam z siebie najspokojniej jak potrafiłam kilka zdań, których sensu ON nie rozumiał. Coś w stylu „Kochanie wyjdziesz po mnie? Tak, idę już w kierunku domu. Wychodzisz? Spotkamy się za chwilę, za 5 minut.” Oddalałam się. Obejrzałam się czy ten Facet za mną idzie, bo przecież wysiadł na tym samym przystanku. Nie szedł. Pobłądziłam w okolicach domu, żeby zmylić go. Tak na wszelki wypadek. Wciąż rozmawiając z P. Dotarłam bezpiecznie, ale totalnie zaniepokojona. Co by było gdyby? Często wracam bardzo późno do domu. Nigdy się nie boję. A może nie chodzi o brak strachu. Po prostu nigdy nie myślę, że mogłabym się bać. Tym razem przestraszyłam się bardzo. Wiem jak silny jest P. jak nie potrafię sobie z Nim poradzić. Żadna kobieta z tak słabymi rękami jak moje nie poradziłaby sobie. Gdyby ten facet był tak silny jak P.? Zero szans. I tu w mig pojawia się w głowie myśl. Chyba skrajną nieodpowiedzialnością z mojej strony jest brak znajomości podstawowych technik samoobrony. Bo umówmy się, że kopanie w krocze może nie wystarczyć.
Pomyślcie o swoim bezpieczeństwie dziewczyny. Świadomość i pewna wiedza może czasem uratować życie.